Tak
teraz wrzucając zdjęcie z Bangkoku z choinką uświadomiłem sobie,
że w polskich sklepach i lokalach pewnie już dawno wszystko świeci
błyszczy i pachnie karpiem. No cóż, ja w wigilię mam zajęcia a w
pierwszy dzień świąt egzamin z Derivatives Trading, a główna
choinka w Taipei jest sponsorowana przez Cartier. Takie tu święta
;)
Na Filipiny dotarłem prosto z Bangkoku. Głównym celem było spotkanie ziomków z Taipei i udanie się razem do El Nido czyli miejsca uznawanego przez wielu za najpiękniejsze na ziemi. Droga z lotniska w Puerto Princesa to 6-godzinna (mimo że to tylko 200km) podróż po drodze jakością dorównującej jedynie polnej drodze pomiędzy Szamotułami a Chodzieżą. Po drodze wyprzedza się wiele mułów, filipińskich pielgrzymek (ze szkoły na pole lub z powrotem), motorków, a także trycykli, czyli motorków z dodatkowym siedzeniem obok, do których wchodzi 2-3 turystów (80 groszy w dowolne miejsce w mieście...) lub 10-15 Filipińczyków. Podróż straasznie męcząca ale i tak fascynująca i warta odbycia. El Nido to miasteczko w którym niewiele jest do zobaczenia poza najważniejszym, czyli tourami Island Hopping po okolicznych wysepkach połączonych ze snorkelingiem. Przez dwa dni widziałem najpiękniejsze nadmorskie krajobrazy, korale, rozgwiazdy, homary i inne żyjące pod wodą ziomki jakich na Hawajach nie było szans zobaczyć. Rewelacja. Na jednej z wysepek, gdzie zatrzymaliśmy się na lunch (podczas gdy my chillujemy w wodzie, nasi przewodnicy rozpalają ognisko żeby upiec nam świeżo złowione kraby) - kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie się zatrzymaliśmy było ogrodzenie jakiegoś resortu w budowie, a za ogrodzeniem kilku typów z SHOTGUNAMI strzegącymi wejścia. No a poza tym warto wspomnieć o rumie za 4zł za 0,7l i wódce za 8zł, dostępnych w każdym sklepie w mieście. Myślę że te ceny to jeden z powodów, dla których w drodze powrotnej zabrakło nam dosłownie pół metra do rozjechania ziomka, który napruty położył się i zasnął na środku drogi w środku dżungli w środku nocy..
W Puerto Princesa z kolei jest jeden z siedmiu Nowych Cudów Świata, czyli Podziemna Rzeka. Jest to zwykła jaskinia, z tą jedyną różnicą że zamiast chodzić, pływa się po niej łódką. Całkiem wporzo aczkolwiek przereklamowana.
Możecie też pochodzić po dżungli ale nie polecam, bo jeden z naszych przewodników mówił nam, że w dżungli jest wciąż wielu rebeliantów, którzy generalnie najpierw ucinają głowę maczetą, a potem pytają po co przyszedłeś. I nie jest to żart, a ichniejsze rozumienie "ochrony oryginalnej kultury Filipin".
Na koniec wylot z wyspy, czwarty raz w Manil, najtańszy McDonald's w życiu i kolejnym lotem powrót do Taipei. Powrót liniami Cebu, które (poza tym że są marne) mają to do siebie ze nie lubią nudy i na pokładzie organizują gry i zabawy dla pasażerów. Z kolei na lotnisku w Taipei jest urządzenie mierzące temperaturę wszystkim przylatującym - dwie osoby od nas zatrzymali do kontroli, z czego jedna trafiła do szpitala.
Jako że najbliższe podróże dopiero w styczniu (Tajlandia, Laos, Kambodża), postaram się jeszcze dodać wkrótce parę ciekawostek tajwańskich, żeby nie było takiej pustki tu jak ostatnio.
A, przy okazji - great success! - nauczyłem kilku Kanadyjczyków i Holendrów jak rozpoznać prawdziwego Janusza :D
Na Filipiny dotarłem prosto z Bangkoku. Głównym celem było spotkanie ziomków z Taipei i udanie się razem do El Nido czyli miejsca uznawanego przez wielu za najpiękniejsze na ziemi. Droga z lotniska w Puerto Princesa to 6-godzinna (mimo że to tylko 200km) podróż po drodze jakością dorównującej jedynie polnej drodze pomiędzy Szamotułami a Chodzieżą. Po drodze wyprzedza się wiele mułów, filipińskich pielgrzymek (ze szkoły na pole lub z powrotem), motorków, a także trycykli, czyli motorków z dodatkowym siedzeniem obok, do których wchodzi 2-3 turystów (80 groszy w dowolne miejsce w mieście...) lub 10-15 Filipińczyków. Podróż straasznie męcząca ale i tak fascynująca i warta odbycia. El Nido to miasteczko w którym niewiele jest do zobaczenia poza najważniejszym, czyli tourami Island Hopping po okolicznych wysepkach połączonych ze snorkelingiem. Przez dwa dni widziałem najpiękniejsze nadmorskie krajobrazy, korale, rozgwiazdy, homary i inne żyjące pod wodą ziomki jakich na Hawajach nie było szans zobaczyć. Rewelacja. Na jednej z wysepek, gdzie zatrzymaliśmy się na lunch (podczas gdy my chillujemy w wodzie, nasi przewodnicy rozpalają ognisko żeby upiec nam świeżo złowione kraby) - kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie się zatrzymaliśmy było ogrodzenie jakiegoś resortu w budowie, a za ogrodzeniem kilku typów z SHOTGUNAMI strzegącymi wejścia. No a poza tym warto wspomnieć o rumie za 4zł za 0,7l i wódce za 8zł, dostępnych w każdym sklepie w mieście. Myślę że te ceny to jeden z powodów, dla których w drodze powrotnej zabrakło nam dosłownie pół metra do rozjechania ziomka, który napruty położył się i zasnął na środku drogi w środku dżungli w środku nocy..
W Puerto Princesa z kolei jest jeden z siedmiu Nowych Cudów Świata, czyli Podziemna Rzeka. Jest to zwykła jaskinia, z tą jedyną różnicą że zamiast chodzić, pływa się po niej łódką. Całkiem wporzo aczkolwiek przereklamowana.
Możecie też pochodzić po dżungli ale nie polecam, bo jeden z naszych przewodników mówił nam, że w dżungli jest wciąż wielu rebeliantów, którzy generalnie najpierw ucinają głowę maczetą, a potem pytają po co przyszedłeś. I nie jest to żart, a ichniejsze rozumienie "ochrony oryginalnej kultury Filipin".
Na koniec wylot z wyspy, czwarty raz w Manil, najtańszy McDonald's w życiu i kolejnym lotem powrót do Taipei. Powrót liniami Cebu, które (poza tym że są marne) mają to do siebie ze nie lubią nudy i na pokładzie organizują gry i zabawy dla pasażerów. Z kolei na lotnisku w Taipei jest urządzenie mierzące temperaturę wszystkim przylatującym - dwie osoby od nas zatrzymali do kontroli, z czego jedna trafiła do szpitala.
Jako że najbliższe podróże dopiero w styczniu (Tajlandia, Laos, Kambodża), postaram się jeszcze dodać wkrótce parę ciekawostek tajwańskich, żeby nie było takiej pustki tu jak ostatnio.
A, przy okazji - great success! - nauczyłem kilku Kanadyjczyków i Holendrów jak rozpoznać prawdziwego Janusza :D
PALAWAN ISLAND
![]() |
Oni z Tajwanu, ja z Bangkoku - świat jest mały :) |
![]() |
Transport do szkoły (fragment z drogą lux - większość jest dziurowo-szutrowa) |
![]() |
Stacja paliw ;) |
![]() |
Nemo znaleziony! :D |
![]() |
Wjazd do jednego z 7 nowych cudów świata |
![]() |
Underground River |

BANGKOK -> spis treści
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.